Zaczęło się od mini spódniczki
- martamacke
- 7 lis 2015
- 3 minut(y) czytania

Pewnej zimy znalazłam w pudle ze zdjęciami starą fotografię mojego Ojca i pani
Marysi Sykut zrobioną w Kotle Goryczkowym w 1973 roku. Nie byłoby w niej nic
nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że piękna narciarka p. Marysia jest na nim w mini
spódniczce w kratkę.
Zeskanowałam więc fotkę i wrzuciłam na swojego walla na facebooku ze specjalną
dedykacją dla Moniki, córki p. Marysi i mojego dawnego instruktora z WKN - Pana
Andrzeja.
Nie sądziłam, że zdjęcie wywoła tyle postów i komentarzy moich znajomych, a już
na pewno nie spodziewałam się , że sami zaczną zastanawiać się jakie w ich
albumach rodzinnych mogą się znajdować narciarskie pamiątki.
To zdarzenie skłoniło nas z Zofią Sobolewską, Redaktor Naczelną S&GOLD, do
zrealizowania konkursu na stare fotografie narciarskie, który przygotowałyśmy dla
magazynu.
W dużej mierze zrobiłyśmy to z pasji i miłości do białego szaleństwa, ale i z
ciekawości jak wyglądało ono w czasach fotografii czarno-białej czy w sepii.
Do Jury konkursu zaprosiłyśmy dwóch fantastycznych specjalistów narciarskich -
Tomka Kurdziela, zawodowego testera nart, jak również Redaktora Naczelnego NTN
oraz Wojtka „Gaja“ Gajewskiego, 15-krotnego medalistę w Mistrzostwach Polski
Seniorów, jedynego polskiego delegata technicznego FIS, wychowanka wspaniałej
Barbary Kurkowiak Grocholskiej, o której opowiemy Wam w kolejnym numerze.
(uwaga, w zaleznosci kiedy zrobie wywiad)
Po skompletowaniu jury nadszedł czas na szukanie sponsorów. Wiem, że
wymienianie sponsorów jest zawsze najnudniejszą częścią imprezy, ale w tym
przypadku są oni silnie związani ze światem, który pokazały konkursowe zdjęcia.
Ubrania Nappapijri i Dolomite, którymi zostali nagrodzeni autorzy najpiękniejszych
zdjęć, są przecież stylizowane na te fantastyczne czasy, Kalatówki i Camping pod
Krokwią to dla wielu wspomnienia cudownych lat, kiedy stawialiśmy pierwsze szusy
na śniegu, natomiast bez PKL nie byłoby w Polsce narciarstwa.
Informacja o konkursie dość szybko rozeszła się wśród miłośników białego
szaleństwa . Odezwali się starzy znajomi gratulując pomysłu i pytając o wszystkie
szczegóły. Ludzie w poszukiwaniu fotografii zaczęli grzebać w starych pudłach, w
piwnicach i na strychach.
Mimo tak dużego zainteresowania konkursów nie spodziewaliśmy się aż takiej ilości
i niesamowitej jakości zdjęć, nie mówiąc już o związanym z konkursem wspólnym
odkrywaniu emocji, pasji i stylu jaki panował w czasach naszych rodziców,
dziadków, a nawet w przypadku kilku zdjęć pradziadków.
Przez te 2 miesiące trwania konkursu, wydzwanialiśmy do siebie wzajemnie pełni
podekscytowania kolejnymi zdjęciami, coraz starszymi i coraz bardziej
wzruszającymi. Wzruszenie wywoływały nie tylko same sytuacje uwiecznione na
wyblakłych fotografiach, jak np. golusieńki jak go Pan Bóg stworzył Adam Rajski,
stryj konkursowicza Kazimierza Rayskiego, zjeżdżający w 1938 z Suchego Żlebu na
Kalatówkach, „prawdopodobnie po przegranym zakładzie“, (zresztą golasów w
naszych archiwum konkursowym mamy kilku), ale również opisy nadsyłanych
fotografii. Pamiętam, jak któregoś wieczoru zadzwonił do mnie podekscytowany
Gaju mówiąc: „Martunia, widziałaś to zdjęcie z Władkiem Walkoszem-Jamborem z
1939 z podpisem: Wszyscy na wojnie, a mój dziadek z wujkiem na nartach?“.
Bardzo rozczuliła mnie też seria zdjęć z 1938 roku dziadków Kasi Szegidewicz,
którzy wyglądają na ogromnie zakochanych - nie tylko w Kasprowej Górze i
drewnianym narciarstwie, ale przede wszystkim w sobie nawzajem. Widać to na
każdym zdjęciu.
Jako osoba bezgranicznie i mam nadzieje z wzajemnością, zakochana w Kasprowej
Górze, zachwycałam się starymi fotografiami z Goryczkowej i Gąsienicowej, które
wydają się nie zmieniać pomimo przemijania kolejnych pokoleń. Jest jakaś magia w
tych zdjęciach pokazujących grupki narciarzy z lat 30. czy 50. odpoczywających pod
Kopą Gąsienicową, którzy wydają się różnić od nas tylko strojami i sprzętem. Może
to jest właśnie magia tej góry, którą lubimy nazywać Magiczną...
Wsród ok. 90 fotografii znalazły się też takie, na których rozpoznaję swoich
znajomych stawiających pierwsze kroki na deskach, są tu też zdjęcia sławnych
narciarzy (Stanisława Marusarza, Andrzeja Bachledy-Curuś uwaga musze sprawdzić,
czy to tzw„Ałuś” – zdjecie Kasi B-C, jest mały Józio Tischner (późniejszy ksiądz)
z 1934.
Najstarsze zdjęcie w naszym archiwum, z wczesnych lat 20., zostało nadesłane przez
Magdalenę Karpińską. Na fotografii widnieje niezwykle elegancki gentleman
z wąsikiem, w idealnie wyprasowanych spodniach w kancik. Tu nasuwa mi się
pewna refleksja związana ze stylem w narciarstwie, który tak ważny jest dla naszego
magazynu. Zdjęcie, które było inspiracją konkursu pokazuje wspomnianą panią
Marię w spódnicy i mojego Ojca, który w każdej sytuacji uważał, że musi być
świetnie ubrany, co w owych czasach nie było łatwe. Jako sportowiec zawsze
powtarzał, że dres też może być ładny, dlatego przyjemnie jest oglądać te stare
zdjęcia, na których, pomijając naszych kilku golasów, narciarze tak ładnie wyglądają.
Wspomniałam już, że do konkursu nadesłano ok. 90 starych zdjęć. Każde było
wyjątkowe, każde opowiadało jakąś historię, każdemu chcieliśmy przyznać nagrodę.
Po długich obradach wybraliśmy 30, naszym zdaniem, najwspanialszych zdjęć, które
zostały pokazane w galerii na Kalatówkach podczas zawodów na starym sprzęcie „O
jajo Wielkanocne“. Podczas wręczania nagród w zawodach, wręczyliśmy również
nagrody naszym głównym zwycięzcom.
Parę tygodni później podczas uroczystości związanych z Zawodami PKL nasza
wystawa została zaprezentowana w górnej stacji kolejki na Kasprowym Wierchu.
Ta przygoda pokazała nam jak wiele wspomnień łączy się z narciarstwem, z górami i
z miejscami, w których uczyliśmy się jeździć na nartach. Artykuł Marty ukazał się w kultowym magazynie Snow&Gold
Comments